sobota, 18 czerwca 2016

Kolagen, żylaki, witamina C i trochę o glutenie

Moje dziecko kochane, nieco zaniedbane, mój drogi blogu terapeutyczno-informacyjny ;) Chwilowo zostawiam silne centrum, bo nie mam do tego weny, ale przy okazji warsztatów zielarskich i rozmów skaczących z tematu na temat, przy okazji kręcenia i mieszania różnych mikstur padło hasło "kolagen".Cóż to jest ten kolagen, którym nas właściwie straszą we wszelkich reklamach preparatów itp.? Przytoczę za wikipedią, bo nie jestem biologiem ani lekarzem i nie umiem tak własnymi słowami:
________
Kolagen – główne białko tkanki łącznej. Ma ono bardzo wysoką odporność na rozciąganie i stanowi główny składnik ścięgien. Jest odpowiedzialny za elastyczność skóry. Ubytek kolagenu ze skóry powoduje powstawanie zmarszczek, w trakcie jej starzenia. Kolagen wypełnia także rogówkę oka, gdzie występuje w formie krystalicznej. Kolagen jest powszechnie stosowany w kosmetykach, zwłaszcza w kremach i maściach przeciwzmarszczkowych. Stosuje się go też jako wypełniacz w chirurgii kosmetycznej – np. do wypełniania ust.
Kolagen stanowi powszechny składnik organizmów kręgowców.
________
Inez, która prowadziła warsztaty, zwróciła uwagę na to, że przecież kolagen odpowiedzialny jest za sprężystość żył. Jako osoba od lat zmagająca się z tematem żylaków, nadstawiłam uszu a w głowie zaczęły układać się klocki. Od jakiegoś czasu suplementuję witaminę C w dużych dawkach. Kupuję naturalną w dawce 1000 mg i biorę przynajmniej 3 dziennie. Biorąc pod uwagę stare normy dla tej witaminy powinnam już nie wiem czego złego się dorobić, bo dobowa dawka maksymalna to 70 mg dla mojego przedziału wiekowego. 
A mnie jest lepiej. Czuję się znacznie lepiej, łatwiej radzę sobie z infekcjami, skóra jakaś fajniejsza i żylaki mniejsze. Mimo ogromnych przeciążeń związanych z moją wagą, nie bolą mnie kolana, chód mam elastyczny. 
Jedną z podstawowych informacji w opisach kolagenu jest ta, że cały ten proces powstawania aminokwasów itd. potrzebuje stałego stężenia witaminy C. O proszę! Kolejny klocek wskakuje na swoje miejsce.
Skąd w ogóle pomysł, że mam niedobór tej witaminy? W końcu mamy czasy dobrobytu, wszystko na wyciągnięcie ręki i portfela. 
Pochylmy się teraz nad naszymi owocami i warzywami. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że obecnie, przy masowych uprawach zawartość witamin i innych, cennych rzeczy jest nawet o 3/4 niższa niż za czasów naszych rodziców i dziadków? 
Nie jest tajemnicą, że rośliny w stanie dzikim są przy obecnych plonach z sadów i upraw koncentratem. Rośliny lecznicze są skuteczniejsze, gdy się je pozyskuje z łąk i lasów. 
Nie grozi nam szkorbut, bo coś tam dostarczamy, ale biorąc pod uwagę tryb życia, warunki jakie sobie niestety zafundowaliśmy, zanieczyszczenia, przetworzone jedzenie itp. itd. prawdopodobnie nasze zapotrzebowanie wzrosło a pozyskiwane z jedzenia dawki zmalały. 
Odwrotnie jest z glutenem. Pamiętam z dzieciństwa, gdy tata woził do skupu pszenicę, cena zależała od ilości glutenu, im więcej, tym wyższa cena. Gluten jest gwarantem dobrego, pulchnego wypieku, więc ludzie majstrowali z nim i obecnie mamy pandemię nietolerancji, które skrycie prowadzą nas do chorób X lat później. 
Wróćmy do witaminy C. 
Latami wydawałam mnóstwo pieniędzy na tabletki z diosminą i cholera wie czym, żeby tylko nie pogarszać sytuacji moich nóg. Wywaliłam pieniądze w błoto, bo nie było poprawy. Gdy zaczęłam obserwować pewne procesy, doszłam, że lepiej sprawdza się częsta jazda rowerem, regularne pływanie, zioła regulujące gospodarkę wodną (znamię kukurydzy zostało przetestowane i jestem z niego bardzo zadowolona!) i ta nasza witamina C. 
I tutaj zadałam sobie pytanie. Skoro niejasne są dla naukowców szczegóły procesu tworzenia kolagenu (że tak w skrócie ujmę) to co, jeśli wadliwe są nie tyle moje zastawki, ale pierwotną przyczyną jest niedobór tego i owego lata temu i teraz? Oczywiście czynników jest znacznie więcej i sama witamina nie poradzi sobie. Trzeba mieć na uwadze ciężar ciała, papierosy, tryb pracy i życia a niektórzy ludzie mają problemy z krzepliwością krwi i nie ma co nawet z tym dyskutować. Nie cofnę tych zmian, które już się kiedyś stały, ale obserwuję zahamowanie pewnych złych procesów i nadal będę się temu bacznie przyglądać.
Przyznam, że przestałam chodzić na wizyty do naczyniowców, stwierdziłam, że to strata czasu. Badań kontrolnych nie chcą robić. Ciągle pytają o to, kiedy chcę operować żylaki (nie chcę) a nic nowego nie wymyślają. Oczywiście nie namawiam nikogo do tego, bo to sprawa indywidualna.
 A propos krzepliwości. Kobiety, nie dajcie sobie wypisać środków antykoncepcyjnych (tabletki, plastry) bez dokładnych badań krzepliwości krwi!!!  To może Was kosztować życie i nie jest to takie moje pisanie. Niestety, ale znam przypadek 30-letniej dziewczyny, która zmarła w wyniku zatoru płucnego. Nie napiszę brzydko jakim obowiązkiem ginekologa jest zrobienie najpierw takich badań. Mnie taki ginekolog przepisał jakiś czas temu tabletki hormonalne na torbiele na jajnikach, gdzie byłam po trzech zakrzepicach (ciąże i wypadek z bardzo dużą utratą krwi)! Na moje pytanie, jak to się ma do moich żylaków, machnął ręką i powiedział, że nic mi nie będzie. Skonsultowałam to u kilku innych lekarzy różnych specjalizacji i każdy mówił, że mam nie brać i koniec. 
Tak samo jest z hormonami przy menopauzie. W rodzinie jedna z kobiet miała szczęście i dzięki szybkiej interwencji medycznej nie zakończyła życia w wieku lat pięćdziesięciu kilku tylko spokojnie potem dożyła osiemdziesięciu kilku. Chyba jest jednak różnica, prawda?

Także ten, warto mieć na uwadze witaminę C. Ewentualny nadmiar naturalnej zostanie wydalony a korzyści będą ogromne.
Jeśli poczytacie o kolagenie to znajdziecie info, że nasz dobry znajomy - kortyzol, ten, co to jeszcze tkwi w czasach prehistorycznych i się nam za często wydziela w codziennym stresie, powoduje rozpad kolagenu.

sobota, 4 czerwca 2016

Silne centrum cz.I

W ramach dopieszczania zaniedbanego ostatnio mojego drugiego-pierwszego dziecka-bloga wpis inspirowany pewną wypowiedzią pewnej współgrupowiczki.
Zastanawiała się ona, do czego ma jej służyć grupa do publikowania literackich tekstów skoro jest tam tylu lepszych od niej.

Spędziłam tyle lat na porównywaniu swojego wokalu do innych, profesjonalnych wykonawców. Za długo to trwało, co zobaczyłam dopiero niedawno. Zabiło mi to pasję, bo nie był to zdrowy duch rywalizacji tylko trująca zazdrość.
Wierzcie mi albo nie, ale ja, baba z mnóstwem już siwych włosów maskowanych farbą dopiero jakieś 2-3 lata temu doszłam do tak oczywistej prawdy jak to, że nie można się porównywać z innymi.
U mnie miało to znacznie głębsze korzenie, więc wyplenianie takiego chwasta trochę trwało.

Przyjrzałam się zjawisku, rozłożyłam na czynniki, znalazłam przyczynę i krok po kroku zaczęłam nad tym pracę.
Samoocena. Właściwie to podstawa. Kiedyś w Mam Talent niezwykle uzdolniony wokalnie uczestnik, Kacper Sikora, powiedział, że ma nadzieję, iż nie będzie się musiał za siebie wstydzić. Na to Agnieszka Chylińska mu odparła, że wstydzić to się można, gdy zrobi się coś złego a nie w takim przypadku jak ten. Swoją drogą patrząc na reakcje Chylińskiej na wychodzących na scenę grubych ludzi to wietrzę jakiś kompleks, ale może się mylę ;)

Grubi ludzie często wstydzą się jeść przy innych. Dlaczego? Przecież ludzkość nie żyje powietrzem, więc każdy musi jeść a co je to już tylko tego jedzącego sprawa. To jego życie i zdrowie.
Przyznaję się bez bicia, że po swoim pierwszym objawieniu dietowym (Montignac) i sporym schudnięciu, lubiłam zaglądać ludziom do wózków sklepowych (dyskretnie oczywiście) i patrzeć, co kupili komentując w duchu. Już nigdy nie popełnię tego błędu. Nie znam człowieka, nie mam pojęcia czy na coś choruje, jaki ma tryb życia i jak chce żyć a się wypowiadam, nawet w swojej głowie.
Każdy jest na jakiejś swojej drodze. Nikt nie idzie dokładnie krok w krok po naszych śladach i nie wie, co w nas siedzi, jakie mamy pragnienia itp. itd.
Przyczyn, dlaczego czujemy się gorsi od innych zapewne jest tyle, ilu ludzi, ale jedno jest pewne - nie powinniśmy się czuć mniej warci.
Każdy człowiek jest jedyny w swojej postaci. Wszystko co w życiu tworzymy posiada nasz indywidualny pierwiastek. Nie ma - lepsze, gorsze, jest inne.
Szkoda życia na porównywanie się do innych i gonienia z znikającym celem w dodatku cudzą drogą.

cdn.