sobota, 30 lipca 2016

DPM - dzień 13, kryzys

Fizycznie czuję się świetnie. Nie chodzę lecz biegam. Nie bolą mnie stawy, kręgosłup. Mam wrażenie, że ta dieta bardzo pomaga w leczeniu stanów zapalnych a przynajmniej nie prowokuje powstawania innych (brak pszenicy i nabiału).
Dziś jestem drugi dzień w fazie III i cieszę się, bo jem tłuszcze, które uwielbiam. Smażę jajka sadzone, leję obficie olej lniany do sałatki z rybą i warzywami, chrupię orzechy i nie muszę się zastanawiać, czy to mięso jest tłuste, czy nie.
A psychicznie jest mi od wczoraj źle. Jestem marudna, przybita i poziom energii znacznie mi spadł. Niesamowicie chce mi się sera żółtego, bo brak mi go bardzo. Zerkam na żytni chleb i chciałabym zrobić sobie kanapki z masłem, pachną mi ziemniaki. O dziwo, nie chce mi się słodyczy i nie myślę o nich.
Może to hormony, może to pogoda, bo wilgotność jest bardzo duża a nie cierpię tego. Sama nie wiem, ale chce mi się marudzić.
Do tej pory nie zrobiłam żadnego odstępstwa. Imponujące jak na mnie. Nie zaprzepaszczę tych 2 tygodni, jestem na półmetku i pójdę dalej, ale niech to złe samopoczucie już minie.

sobota, 23 lipca 2016

DPM - dzień szósty

Miałam pisać dopiero po tygodniu, ale zaskoczyła mnie jedna rzecz. Zważyłam się. Waga pokazała mi ponad 4 kg mniej. Od poniedziałku.
Wiem, że miałam zastój wody przed początkiem diety, bo skończyły mi się zioła i nie miałam czasu pojechać i uzupełnić. Ze 3 kg wody było jak nic, bo widzę po nogach i samopoczuciu (zastój powoduje stan podtrucia, ospałość, brak energii i wrażenie jakby jakieś choróbsko nie mogło się zdecydować czy atakować czy nie). Nie miałam czasu na żaden sport poza rowerem (jeżdżę nim po mieście załatwiając różne sprawy), więc to nie ruch, to sama dieta.
Pomijając wodę, musiało ruszyć też tłuszcz czego się nie spodziewałam, bo chodzę ciągle najedzona i nie mam tego uczucia jak po głodówce, że trochę skurczy mi się żołądek, brzuch spadnie a ja myślę, że spadło przynajmniej 10 kg ;) Dlatego ważąc się, nie spodziewałam się wiele i wadze udało się mnie zaskoczyć, mimo że ważyłam się w środku dnia, godzinę po sporym obiedzie.

Dziś na śniadanie zjadłam takie cudo:
http://szybkaprzemiana.pl/czekoladowy-pudding-z-chia/
Do tego warzywa i kromka żytniego chleba posmarowanego olejem kokosowym, z plastrami pomidora posypanymi solą. Nie dałam rady zjeść wszystkiego. JA! Jedząca zazwyczaj jak drwal z Alaski!

Będę z zainteresowaniem obserwować, co się będzie dalej działo. Nie liczę na szalone spadki. Chociaż z jednej strony chciałabym, ale rozsądek podpowiada, że maksymalnie 2 kg tygodniowo wystarczy, bo trzeba dać czas skórze i całemu organizmowi. Im spokojniejsze tempo chudnięcia tym mniejsze szanse na efekt jojo.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Dieta przyspieszająca metabolizm - dzień pierwszy

Po przeczytaniu książki, ogarnięciu zasad, zaczynam dietę. Jest bardzo prosta, bo pomagają mi nawyki montignacowe a do tego bardzo zdrowa, bo przynajmniej na miesiąc wyeliminuję bez straty gluten i nabiał (będzie test czy będę się czuć lepiej i czy osłabną oznaki alergii) a sama dieta jest bardzo dobrze zbilansowana.

Zaczęłam owsianką na wodzie z owocami. Podgotowałam chwilę płatki owsiane, wrzuciłam garść jagód a do miski wkroiłam jeszcze nektarynkę. Nie dałam rady skończyć :)
O dziwo, smakowało mi jedynie żołądek stwierdził, że nie lubi owsianki, więc jutro będzie jaglanka lub placki gryczane (ubite białka, woda gazowana i sól).

Jako przekąskę zjadłam nektarynkę i szklankę czereśni.

Na obiad ugotowałam coś na szybko - kawałek fileta z indyka, kasza gryczana niepalona, kalafior i brokuł na parze a do tego pomidor skropiony octem z owoców róży.

Przekąska owocowa jak wyżej.

Kolacją będzie sałatka z surowego brokuła, pomidora, kaszy i resztek indyka z obiadu.
Brakuje mi sosów do sałatek w tej fazie, bo pozostaje mi ocet owocowy i zioła. W III fazie będe robić coś na bazie awokado/olejów/majonezu (sama robię majonez, więc jest bez niepotrzebnych dodatków).

Intryguje mnie ta dieta, bo może być bardzo smaczna i oprócz żytniego chleba, serów i maślanki nie będzie mi niczego brakować. W końcu mogę w I fazie jeść bezkarnie kasze i inne, dozwolone węglowodany a potem jest tylko lepiej :)
Jeśli przejdę te 28 dni i będę chudła to będę powtarzać te cykle do czasu aż schudnę tyle, ile chcę.

wtorek, 5 lipca 2016

Dieta przyspieszająca metabolizm - Haylie Pomroy

Dostałam ostatnio książkę o takiej diecie. Wgryzam się w to i chyba ma to ręce i nogi, w każdym razie mam ochotę tego spróbować, zwłaszcza że jedzenie jest pełnowartościowe i smaczne.
Pokrótce naszkicuję o co tu chodzi.
Tydzień podzielony jest na fazy:
- 2 dni wysokowęglowodanowej, umiarkowanie białkowej i bez tłuszczu na rozpalenie metabolizmu,
- 2 dni wysokobiałkowej, umiarkowanie węglowodanowej (warzywa o niskim IG) i niskiej zawartości tłuszczu na odblokowanie naszych pokładów tłuszczyku,
- 3 dni zdrowych tłuszczy, umiarkowane węglowodany i białka.

Przepisy są proste. Spokojnie można zabrać jedzenie w pojemnikach do pracy, nie trzeba stać non stop przy garach.
Przy prawidłowym stosowaniu można zrzucić około 10 kg miesięcznie, więc w miarę rozsądnie. Nie ma głodzenia się (wprost przeciwnie) i wyniszczania organizmu. Składnikowo bardzo mi przypomina Montignaca, więc jest zdecydowanie dla mnie, bo Montiego kocham.
Warto przeczytać książkę, bo autorka językiem dla laików wyjaśnia o co chodzi np. z hormonami tarczycy itp.
Dietę można stosować do skutku jedząc odpowiednie dla swoich kilogramów porcję (w moim przypadku jak dla drwala na Alasce :D) a 28-dniowe fazy powtarzać do skutku.
Skończę remont to się zabiorę za to.

P.S. Dziękuję Dorotko za książkę :* Mam takie jakieś szczęście, że w odpowiednim momencie życia trafia do moich rąk książka z rozsądną propozycją :)