wtorek, 2 sierpnia 2016

DPM - dzień 16. KONIEC.

Zakończenie było dla mnie samej dość nieoczekiwane. Obserwowałam spadek nastroju i wzrost drażliwości od czwartku. W weekend, korzystając z fazy tłuszczowej usmażyłam sobie mięso z warzywami i zażegnałam kryzys. Dziś wywiesiłam białą flagę.

Nie powiem, że jest to zła dieta, bo nie jest. Parne upały przeszłam ze śpiewem na ustach i bez żadnej opuchlizny a to już ogromne osiągnięcie.
Nie wiem, ile schudłam, bo się nie ważyłam, ale brzuch mi spadł i uwolniło mi przeponę, co czuję po śpiewie i wchodzeniu po schodach. Zaczęłam chudnąć od góry, ciasna bluzka zrobiła się normalna.
Nie wiem, czy spadek wagi jest taki, jak pisze Pomroy w książce. Nikt w grupie nie zgłosił ubytku 10 kg w ciągu miesiąca, zazwyczaj wychodziło znacznie więcej.
Mnie znudziło jedzenie. Co więcej, dziś na widok chudej pieczeni z warzywami zrobiło mi się niedobrze i każda myśl o dalszym ciągu krzyczała "NIE!", więc zgodnie z zasadą Haylie, postanowiłam wyeliminować stres i zakończyłam dietę.
Za dużo mięsa w tej diecie jak na mój gust. Może 10 lat temu byłoby w porządku, ale nie teraz.
Poza tym, uwielbiam tłuszcz. Czasem coś sobie usmażę bez panierki, ale na smalcu a potem rekompensuję to zdrowymi olejami tłoczonymi na zimno. Do wszystkiego fura warzyw. A na DPM tak nie wolno :/ Przyzwyczaiłam się do olejów spożywanych codziennie. Wtedy jestem spokojniejsza, olej z wiesiołka uspokaja mój cykl miesiączkowy a tu jestem pozbawiona tego przez większość tygodnia. nie obraźcie się, ale, za przeproszeniem, dostawałam szału (chciałam użyć dosadniejszego określenia).
Odizolowałam się od ludzi, bo skazana byłam na chodzenie z pudełkami. Wszystko musiałam mieć ze sobą a to zniechęcało do wyjść poza dom. Nie cierpię takiego uwiązania a jest lato, więc długie noszenie jedzenia w pojemnikach bywa ryzykowne. I to ciągłe stanie przy garach a jesli nawet nagotowałam na zapas to ciągle myślałam, o której mam co zjeść. Ludzie, życie nie kręci się tylko wokół jedzenia :/

Pewien dysonans wprowadziło to, że Pomroy zalecała w II fazie (tylko chude białko i warzywa o najniższym IG) jedzenie łososia a w grupie zalecano jedzenie kakao. Łosoś jest tłusty, kakao ma standardowo 10% tłuszczu, więc o co chodzi??? Pojawiły się głosy w grupie, że przesadzam, że nikt mnie nie zmusza i jeśli nie chcę to mogę nie jeść tego. Tak, mogę nie jeść, ale gdzie wtedy znajdują się te założenia, dzięki którym powinniśmy chudnąć?
Pomroy często doradza korzystanie z warzyw strączkowych z puszek. Na Montignacu nauczyłam się, że takie rzeczy mają znacznie większy IG od tych świeżo przez nas ugotowanych.
Kilka rzeczy i moja logika buntowała się.

Wracam na stare śmieci, czyli do kochanego Montiego. Dzięki DPM wiem, że potrafię żyć bez glutenu, na kaszach itp. Poukładałam w głowie wiele i chcę nadal jeść zdrowo, rozsądnie i spokojnie chudnąć.
Jeśli ktoś ma ochotę spróbować DPM, niech próbuje. Krzywdy sobie nie zrobi, ale na własnej skórze przekonałam się, że to nie dla mnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz