sobota, 30 lipca 2016

DPM - dzień 13, kryzys

Fizycznie czuję się świetnie. Nie chodzę lecz biegam. Nie bolą mnie stawy, kręgosłup. Mam wrażenie, że ta dieta bardzo pomaga w leczeniu stanów zapalnych a przynajmniej nie prowokuje powstawania innych (brak pszenicy i nabiału).
Dziś jestem drugi dzień w fazie III i cieszę się, bo jem tłuszcze, które uwielbiam. Smażę jajka sadzone, leję obficie olej lniany do sałatki z rybą i warzywami, chrupię orzechy i nie muszę się zastanawiać, czy to mięso jest tłuste, czy nie.
A psychicznie jest mi od wczoraj źle. Jestem marudna, przybita i poziom energii znacznie mi spadł. Niesamowicie chce mi się sera żółtego, bo brak mi go bardzo. Zerkam na żytni chleb i chciałabym zrobić sobie kanapki z masłem, pachną mi ziemniaki. O dziwo, nie chce mi się słodyczy i nie myślę o nich.
Może to hormony, może to pogoda, bo wilgotność jest bardzo duża a nie cierpię tego. Sama nie wiem, ale chce mi się marudzić.
Do tej pory nie zrobiłam żadnego odstępstwa. Imponujące jak na mnie. Nie zaprzepaszczę tych 2 tygodni, jestem na półmetku i pójdę dalej, ale niech to złe samopoczucie już minie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz