czwartek, 14 kwietnia 2016

Marzenie

Marzę o tym, że pewnego dnia budzę się a jedzenie jest mi obojętne. Czuję smak, doceniam, ale jem tylko tyle, ile mi do życia potrzebne. I chudnę.
Chciałabym żeby zamiast ciąć mi żołądek, przestawiać jelito, lekarze poprzestawiali mi w głowie pewne rzeczy, które przez te lata obrosły tam nie wiem czym i siedzą jak pasożyt, szkodząc mojemu ciału i psychice.

Doskonale wiem, że cukier nie jest mi w ogóle do życia potrzebny, wystarczy ten z owoców, niektórych warzyw i węglowodany z pieczywa jedzonego ROZSĄDNIE itp.
Nie robią na mnie wrażenia muffinki. Wręcz nie cierpię ich wyglądu, pokładów lukru, śmietany. To taka smakowa wydmuszka jak dla mnie. Wzrok obiecuje wiele a potem kubki smakowe wieszczą wielką klapę.
Nie robią na mnie wrażenia różne ciasta, bo wiele z nich upiekłam i znam smak, czasem któregoś mi się zechce.
Ogólnie mało mnie już zaskakuje smakowo, bo lubię eksperymentować i gotować, więc znam sporo.
Nie rozumiem więc, dlaczego sięgam po to czy tamto jeśli mam w zasięgu ręki, skoro to wszystko WIEM?
Nie wiem.

Wpis powstał po wiosennych porządkach w szafie. Okazało się, że zima, choć lekka pogodowo, była okrutna dla mojej psychiki i ciała. Dawno nie zaliczyłam takiej załamki mierząc ubrania.
Jestem dziś zrezygnowana i skupiam się tylko na tym by tego nie zajadać, bo nic mi to nie da a dołoży tłuszczu.
Mam nadzieję, że Ty, Drogi Czytelniku masz się znacznie lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz