czwartek, 7 kwietnia 2016

Motywacja cz. I

Siła napędowa naszej drogi życia.
W 2003 roku byłam na wizycie u świetnego ginekologa-endokrynologa, bo nie mogłam zajść w ciążę. Spodziewałam się skierowania do szpitala na badania i nie wiem czego jeszcze. Lekarz zbadał mnie i dał namiary do koleżanki-lekarki od endokrynologii. "Trzeba schudnąć."
Dobrym zbiegiem okoliczności byłam po lekturze książki Michel Montignac'a "Jeść aby schudnąć", która mnie zachwyciła, bo pierwszy raz pozwalano mi tam jeść do syta a argumenty by patrzeć na jedzenie nie od strony kalorii a indeksu glikemicznego zaciekawiło i przemówiło do rozsądku.
Pani dr właściwie niewiele mi pomogła, raczej służyła mi do kontroli, bo meldowałam się co 2 tygodnie na ważenie i pogadankę.
Oczywiście dostałam dietkę cukrzycową pod tytułem "pół kajzerki, plasterek polędwicy sopockiej i liść sałaty", której nie zamierzałam stosować, bo co, pszenna kajzerka??? "Syfiasta" polędwica sopocka naszprycowana wszystkim co się da??? Nie!
Byłam na etapie czytania składów produktów i porównywania z tabelami IG.
Pani dr nie dociekała co jem, ale była zaskoczona, że co 2 tygodnie melduję się i jest mnie o 2 kg mniej.
W taki sposób od listopada 2003 roku do czerwca 2004 roku schudłam 35 kg. Byłam szczęśliwa!
Stare spodnie były worami a w ciążę zaszłam praktycznie natychmiast.
Do zestawu na początku dostałam metforminę 850 3x dziennie, ale źle ją znosiłam i po 2 tygodniach odstawiłam.
Taką wagę utrzymałam do drugiej ciąży, która była w niecały rok po pierwszej.
W sumie efekt utrzymał się ponad 2 lata i chociaż wiedziałam o zmianie stylu życia i kierowałam się IG to jednak z wielu względów zjeżdżałam po równi pochyłej. Próby trzymania się tego, co mnie leczy nie przyniosły skutku.
Dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz