sobota, 23 lipca 2016

DPM - dzień szósty

Miałam pisać dopiero po tygodniu, ale zaskoczyła mnie jedna rzecz. Zważyłam się. Waga pokazała mi ponad 4 kg mniej. Od poniedziałku.
Wiem, że miałam zastój wody przed początkiem diety, bo skończyły mi się zioła i nie miałam czasu pojechać i uzupełnić. Ze 3 kg wody było jak nic, bo widzę po nogach i samopoczuciu (zastój powoduje stan podtrucia, ospałość, brak energii i wrażenie jakby jakieś choróbsko nie mogło się zdecydować czy atakować czy nie). Nie miałam czasu na żaden sport poza rowerem (jeżdżę nim po mieście załatwiając różne sprawy), więc to nie ruch, to sama dieta.
Pomijając wodę, musiało ruszyć też tłuszcz czego się nie spodziewałam, bo chodzę ciągle najedzona i nie mam tego uczucia jak po głodówce, że trochę skurczy mi się żołądek, brzuch spadnie a ja myślę, że spadło przynajmniej 10 kg ;) Dlatego ważąc się, nie spodziewałam się wiele i wadze udało się mnie zaskoczyć, mimo że ważyłam się w środku dnia, godzinę po sporym obiedzie.

Dziś na śniadanie zjadłam takie cudo:
http://szybkaprzemiana.pl/czekoladowy-pudding-z-chia/
Do tego warzywa i kromka żytniego chleba posmarowanego olejem kokosowym, z plastrami pomidora posypanymi solą. Nie dałam rady zjeść wszystkiego. JA! Jedząca zazwyczaj jak drwal z Alaski!

Będę z zainteresowaniem obserwować, co się będzie dalej działo. Nie liczę na szalone spadki. Chociaż z jednej strony chciałabym, ale rozsądek podpowiada, że maksymalnie 2 kg tygodniowo wystarczy, bo trzeba dać czas skórze i całemu organizmowi. Im spokojniejsze tempo chudnięcia tym mniejsze szanse na efekt jojo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz