*
Pobudka o 6 (nie ma to jak kot grający w piłkę po 4 rano i burza o 6 ;))
Śniadanie 7.00: 4 deski żytnie, 4 cienkie plastry schabu pieczonego, pomidor, 150ml maślanki z łyżką oleju lnianego.
Niestety, mój żołądek nie lubi połączenia maślanki z olejem lnianym. Bardzo dobrze przyjmuje olej z rybą i cebulą, w sałatkach itp., ale nie z nabiałem :/ Mam lekką zgagę.
II posiłek o 10.40: 150g morszczuka wędzonego, cebula, 2 łyżki oleju lnianego, pieprz czarny grubo mielony.
Kolejny dzień nie chce mi się ciastek :) Oby tak dalej.
Czuję moc! Znaczy, przypływ energii. Zabrałam się za mycie okien a to już coś :D
Obiad 16.30 (późno, bo miałam wyjechać na krótko, więc nie zabierałam niczego a wyjazd się przedłużył :( )
Gulasz wczorajszy, porcja podobna.
Na usprawiedliwienie dodam, że wypiłam w tym czasie dużo wody a nie tknęłam ciastek i chleba, które leżały mi pod nosem :)
21.15: jogurt 200g, 2 małe ogórki małosolne
Brak cukru, mąki pszennej itp.
Bardzo dobry dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz