wtorek, 8 lipca 2014

Pobudka przed 7.
Śniadanie 8.00: 3 deski żytnie, 3 plastry schabu pieczonego, średni pomidor, 150ml maślanki (nie dałam rady dopić, bo nalałam sobie 200 :))

Dziś wyjeżdżam do miejsca, gdzie będą na mnie czyhać ciastka :/ Będzie niezła próba, bo będę w gościach a chcę trzymać się swojego jedzenia. Mam nadzieję, że nie zaprzepaszczę tego, nad czym pracowałam. Nie napiszę, że ciężko, bo o dziwo, szło mi jakoś dobrze, naturalnie, bez wysiłku. Czuję się tak dobrze, mimo alergii dającej popalić moim zatokom, że po prostu żal schodzić na manowce ;)
Wczoraj przeczytałam, że jeśli ktoś mówi, że przegra, to już przegrał, więc mówię: nie zjem niczego co mi nie służy. I tego się trzymajmy :)

11.30: gulasz

15.00: morszczuk wędzony z cebulą, pieprzem i olejem lnianym.

18.30: "smalec" z fasoli (fasola biała gotowana (nie z puszki), duszona cebula, jabłko, przyprawy), ogórki małosolne

Przerwa w nadawaniu do czwartku wieczór :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz