Zaczęłam dziś nawadniane. Odmierzyłam odpowiednią, minimalną ilość wody na cały dzień i sączyłam spokojnie pewną część, dlatego od wstania rano do śniadania jest spora przerwa (1,5h).
Pobudka przed 7.
Śniadanie 8.30: 2 kromki chleba żytniego, 150g serka homogenizowanego 0% z cykorią (dietek, kupuję w auchan), pół dużego pomidora.
Serek zakropiłam olejem lnianym (pół łyżeczki) żeby mi się lepiej białko i witaminy wchłaniały :)
II posiłek około 11:
150g wędzonego morszczuka, 2 kromki chleba żytniego posmarowanego cieniutko masłem, pół dużego pomidora.
13.30: 2 kromki "chleba" czystoziarnistego (dynia, słonecznik, siemię, owies, bez dziwnych dodatków, bo sprawdzałam skład)
Godzina pływania.
17.00 po 100g czarnej porzeczki i agrestu.
18.00: 150g wędzonego morszczuka z 1 dużą cebulą, 2 łyżkami oleju lnianego i pieprzem czarnym.
Edit po 21-ej:
Nie chce mi się jeść, czuję sytość, wykończam dzisiejszą porcję wody.
To był dobry dzień.
Przez przypadek znalazłam ten "chleb" czystoziarnisty i ciasteczka, ale na cukrze (cud, że nie na syropie glukozowo-fruktozowym :/). Z chleba korzystać będę tylko czasami.
Jakbym czuła przypływ energii, ale poczekajmy co będzie dalej :)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz