sobota, 16 sierpnia 2014

Pozdrowienia :)

Pani Magdo, proszę się nie martwić :) Mam trudny czas, liżę rany po wirusie, bardzo mnie osłabił ale nie zdemotywował, prawdopodobnie odreagowywałam dopiero spory stres z końca lipca.
Jem gdzieś tak na 4. Są przerwy między posiłkami, 4-5 posiłków dziennie, nie ma podjadania, z indeksami bywa różnie, ale chcę przejść przez ten trudny czas z jak najmniejszymi stratami, więc nie denerwuję się, że nie jest idealnie. Jem mniejsze porcje i w końcu (!!!) pierwszy raz w życiu czuję sytość po normalnej porcji jedzenia a nie dopiero, gdy napcham się jak drwal i już nie mam miejsca w żołądku. Jestem z siebie dumna z tego powodu, bo umiem oprzeć się smakołykom i odmawiam częstującym. I nie czuję się, że jestem przez to poszkodowana. To już trwa jakieś 1,5 miesiąca i jest najdłuższym czasem w dotychczasowym moim życiu.  Przestałam się już bać, że jestem na huśtawce, bo nie jestem.
Fałda pod biustem się zmniejszyła, zwolniła przeponę ;) Krok sprężysty. I nawet gdy mam słabsze psychicznie dni to czuję się mocna.
Dużo wyjeżdżam, nie notuję menu, dałam sobie z tym na luz w wakacje. Niedługo wrzesień, wrócę do stałego rytmu i będę systematyczna.
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz