wtorek, 5 sierpnia 2014

Wstałam przed 6.
Śniadanie 6.15: morszczuk wędzony, cebula, olej lniany, pieprz (w sumie jakieś 100g)

II śniadanie 10.00: 2 kromki chleba, 2 plastry schabu pieczonego, 2 małe pomidory.

1100m na basenie

III posiłek (w biegu): kanapka z serem - 2 kromki chleba, duży plaster sera

A potem mnie nosiło, wkurzyłam się na kogoś i dojadłam po dzieciach z 200ml lodów domowych (śmietana 30%, cukier, jaja, cytryna i sok z wiśni) i zaczęłam jeść kanapki :/ Zjadłam z 6 kromek chleba z masłem, wykończyłam schab (z 3 plastry) i tak oto zafundowałam sobie złe samopoczucie i zgagę. To wszystko między 18 a 19.
I opanowała mnie straszna senność, więc padłam, wstałam po godzinie a potem się tułałam po domu do północy.
Szarpać się z tym nie mam ochoty, przyjęłam spokojnie. Przeczekałam, minęło. Kolejny raz przekonałam się, że nie warto mało jeść przed południem, bo wieczorem nadrabiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz